Gdy w trzeciej gimnazjum polonistka pytała się nas, kim
chcielibyśmy zostać w przyszłości, nikt już nie chciał zostać kosmonautą ani
księżniczką, wszyscy realistycznie mówili, że rolnikiem, że fryzjerką, że weterynarzem. Tylko
skursywieni jak zwykle mieli problem z dojrzewaniem, rzekli więc: „A ja to
bym chciała pisać wstępy do beenek!*” Pięć lat, pięć długich lat później dopiero dochodzi do
mnie faktyczny sens tych słów
i rzec mogę, że byłam dzieckem... specyficznym.
*Wiadomo, chodzi o książki z Biblioteki Narodowej, które są
podstawowymi lekturami na filologii ze względu na wstępy, które szeroko
omawiają utwór, autora i epokę. To jest to, co my mamy zamiast podręczników.
Wstępy zazwyczaj są autorstwa znanych i wybitnych naukowców, co rzuca pewne
światło na moje młodzieńcze ambicje.
Nie miałam więc nigdy problemów odnośnie decyzji, na jakie
studia iść, o czym wspominałam już w poprzednim wpisie. Teraz kończę drugi rok
filologii polskiej, tak źle nie jest, chociaż dziecięcych ambicji pozbyłam się
dawno temu.
Jednak filologia to dość trudny wybór, kierunek niby bez przyszłości,
bo humanistów jest za dużo, bo humanistów się nie lubi i odcina się im dotacje,
bo rodzina popada w czarną rozpacz, że synek miał być inżynierem, a zostanie
bezrobotnym... Co ja się o tej filologii nasłyszałam! Dzięki mojemu paskudnemu
charakterowi na teksty takie reagowałam przeważnie przekorą i tym bardziej
umacniałam się w swojej decyzji; jednak nie każdy taki jest. Piszecie do mnie, jak jest na filologii,
zastanawiacie się, czy to dla Was, na czym w zasadzie ta nauka polega, co jest
mitem, a co faktem. Sama tego nie wiedziałam, jak widzę, w Internecie jest
mało na ten temat, dorzucę więc swój głos i spróbuję w miarę obiektywnie
napisać o ludziach i nauce na polonistyce.
Zaznaczam od razu, że
możecie też do mnie pisać przez fanpage bloga na fb i dopytywać się prywatnie,
bardzo się będę cieszyć, jeżeli ten tekst będzie żył w ten sposób jeszcze wiele
lat i spełniał swoją funkcję.
Filologia
polska - czy warto? Dla kogo?
Filologia polska jest dla ludzi, którzy wiedzą, że chcą na nią iść. Nie
wydaje mi się, żeby racjonalnym było wybieranie tego kierunku „bo nie wiem co
robić”, i chyba nigdy nie spotkałam takiej motywacji. Z osób na fil-polu, z którymi gadałam, jakieś 90% było bardzo
mocno zdecydowanych, że to najlepsza droga ich życia. Często inspiracją byli
fajni nauczyciele polskiego, tradycja rodzinna, pisanie, praca jako dziennikarz
itp.
Nie, na polonistykę nie idą tylko totalne świry (powinno
istnieć jakieś słowo na polonistycznych nerdów) ani ludzie, którzy
w wieku 15 lat już wydali swoją pierwszą rozprawę o motywie śmierci w
nieznanych utworach Norwida. Chociaż niektórym faktycznie do tego blisko, i zapewne część twojego roku
będzie namiętnie używała słów,
których nie znasz.
Chodzą na nią też normalni ludzi, którzy chcą być nauczycielami, korektorami, redaktorami albo
animatorami kultury czy też tłumaczami. I niekoniecznie są fanami literatury
wczesnośredniowiecznej. Często udają, że tak właśnie jest, ale tak naprawdę
większość filologii czyta kryminały i fantastykę, ale się do tego nie
przyznaje.
Ok, czyli to kierunek raczej dla ludzi zdecydowanych,
niekoniecznie ześwirowanych. Baaardzo lubiących czytać i raczej swobodnie
piszących różne teksty,
od naukowych, po wierszyki dla dzieci. Nie bojących się wypowiadać głośno,
mających własne zdanie, szczególnie
o literaturze, oraz w miarę otwarte i lotne umysły (to nie jest kierunek dla ludzi, którzy mają problem z negowaniem prawd uświęconych i zadawaniem pytań). Nie polecam ludziom, którzy chcą tylko wykuć
formułki, przeczytać streszczenie i koniec. Nic z tych studiów nie wyniosą.
Dobrze wchłonięta filologia polska może wpłynąć na całe Twoje życie, mówię też
o życiu wewnętrznym, emocjonalnym, intelektualnym.
Czego się spodziewać po filologii?
Nie tego, co w liceum. Niestety, polski w szkole to rzecz
zaprawdę poroniona i tylko dobry nauczyciel jest w stanie z tego coś
wartościowego wyciągnąć, nauczyć
dzieciaki myślenia i dyskusji. A matura i tak zniszczy to natychmiast
(za stworzenie takiej matury ktoś stanowczo powinien przez całą wieczność biegać
boso po klockach lego), bo klucz odpowiedzi, bo masz się wpasować, bo nie masz
wychodzić poza lektury, bo znaj swoje miejsce. Na studiach często słyszałam, że
mam dać sobie spokój z
tym, czego uczyli mnie w liceum. Najlepiej zapomnieć.
Nauka zasadniczo dzieli się na językoznawstwo i
literaturoznawstwo. Językoznawstwo to ta część, której uczyli was w gimnazjum jako
gramatyki. Fonetyka, fleksja, słowotwórstwo, części zdania... Rozbudowane wręcz niewyobrażalnie i
zasadniczo trudne do nauczenia, ale daje takie profity, że możesz pisać do
ludzi w alfabecie fonetycznym i myślą, że cię szatan opętał. Jest też gramatyka
historyczna, która
zastanawia się, stąd dane słowo się wzięło. Polubią ją miłośnicy rozważań typu „czy
jaszczurka wzięła się od szczura?”. Językoznawstwo to kucie, kucie i próby zrozumienia, co tu się
dzieje. Umysły ścisłe docenią.
Literaturoznastwo to oczywiście czytanie i rozumienie. Tutaj
przyda się wiedza historyczna – nie lekceważ historii w szkole średniej, to się
na tobie stokrotnie zemści ^^ Nie da się byś filologiem bez historii. Tutaj też
warto mieć otwarty umysł i umiejętność „wychodzenia” ze skóry swoich poglądów i spojrzenia na świat. Mam wrażenie,
że głównie brak tego
uniemożliwia ludziom czucia piękna literatury. Trzeba patrzeć szeroko. Widzieć
więcej. Widzieć w tym też autora, epokę, mieć sporą wiedzę, trochę empatii.
...i po prostu lubić książki. Inaczej raczej nie uda ci się
czytać ich tak z 80 na semestr. Sama moja historia literatury ma 30-20 lektur
na semestr, a są jeszcze inne przedmioty. Na filologii gadanie o wieczorach z książką i herbatką przestaje być tak urocze jak kiedyś...
Przedmioty na filologii często wydają się absurdalne dla
ludzi z zewnątrz. No bo semestr na nauczenie się nowego języka (i to
fonetycznego)? Dwa czy trzy semestry na łacinę? Wkuwanie na pamięć nazw i autorów
kilkudziesięciu słowników?
Zajęcia zawsze trwają za krótko
i ciągle masz wrażenie, że niczego się nie nauczyłeś, że tylko liznąłeś
temat...
Filologia więcej bierze od ciebie, niż daje. To chyba
podstawa zadowolenia z tego kierunku. Na początku zdziwiłam się – czemu mamy
tak mało zajęć? Dwanaście tygodniowo? Będę się nudzić...! Bzdura. jeżeli jestem
ambitny i chcesz mieć coś więcej
niż gównianą wiedzę i
tróję, to poświęcisz
filologii większość swojego czasu. Filologia to straszna menda, wymaga od ciebie bardzo dużo wkładu własnego,
czasu, zaangażowania, a sama daje bardzo mało – głównie podpowiada, co tam byś
mógł jeszcze przeczytać. Na zajęciach przerabia się z pięć książek z kanonu, w
domu dwadzieścia pięć. Na zajęciach pokażą ci, jak złożyć książkę, ale nigdy
się tego nie nauczysz, jeżeli nie przesiedzisz kilkunastu dupogodzin na
uniwersyteckim kompie, próbując
złożyć swój pamiętnik w
formie książkowej. Do bycia dobrym korektorem przygotuje cię koło naukowe i współpraca z firmami, a nie
uczelnia. W ten kierunek trzeba włożyć baardzo dużo własnej inicjatywy. Ty możesz wyjść z uczelni,
ale uczelnia z ciebie nigdy. Przynajmniej przez kilka lat będziesz myślami
ciągle przy niej, bo to też dla niej będziesz czytać książki, dla niej będziesz
sprawdzać w słowniku, czy jaszczurka jest od szczura... W polonistykę trzeba
być naprawdę zaangażowanym. Inaczej raczej wyjdziesz rozczarowany tym,
że twoja wiedza jest pourywana, niepełna i nic ci nie daje. I jak już
wspominałam – moim zdaniem filologia rozwija też duchowo, intelektualnie,
głównie przez dużą zawartość filozofii. Nie zauważysz tego, jak będziesz czytać
tylko streszczenia.
Gdzie studiować?
Wydaje mi się, że ważną kwestią jest też to, gdzie
studiujesz, i nie jest to wyraz mojego snobizmu - podpieram to czytaniem tekstów i rozmowami z innymi
filologami. Jeżeli tylko możesz, idź na dużą, dobrą filologię: Kraków, Warszawa, Poznań...
Zobacz, kto jest najlepszy w rankingach. Może akurat u Ciebie to się nie
sprawdzi, ale pójście
na polonistykę do Olsztyna czy Gdańska jest ryzykowne... Głównie ze względu na
ludzi. Tak, ludzi. Nie chcesz przecież trafić do grupy, w której tylko Ty cokolwiek czytasz i się
starasz, a reszta to życiowe olewusy, które uważają cię za kujona. Nie chcesz, żeby grupa ściągała Twój poziom w dół. Ten problem zauważyłam po
tym tekście:
Opisane w nim rzeczy i postaw nigdy nie widziałam na mojej,
poznańskiej filologii. Słyszałam podobne skargi na Gdańsk i Katowice, chyba też Olsztyn. Poza tym większe miasto to
też więcej perspektyw. Domów
kultury, teatrów.
Festiwale, slamy, koła naukowe, wielkie biblioteki, archiwa, tradycje studenckie,
zniżki studencie w pubach...
Co jest największa zaletą filologii?
Uczy człowieka patrzeć na wszystko szeroko. Dostrzegać
rzeczy dla innych niewidoczne. Trochę lepiej w ogóle rozumieć człowieka i świat, stawiać
o wiele więcej pytań (literatura nie znosi odpowiadać na pytania, ale w
stawianiu jest zajebista). Uczy mówić, myśleć i argumentować. A przede wszystkim daje możliwość
przeczytania oszałamiającej liczby książek. Jeżeli chcesz nauczyć się
konkretnej wiedzy, którą
potem wykorzystasz w pracy zawodowej, idź na technologię chemiczną i nie
marudź. Fil-pol absolutnie nie ma takiej misji. Nie nauczy cię też pisać. Ani książek, ani tekstów
reklamowych. Ogarniesz najwyżej pisanie prac semestralnych i bibliografii.
Filologia z założenia przygotowuje do pracy naukowej, a nie pisania reklam
jogurtów, jeżeli chcesz tylko to robić, idź na kurs pisania. Wyjdzie taniej.
Jeszcze nie wiem, jak wygląda szukanie pracy po polonistyce.
Warto jednak pamiętać, że nie jest się po niej skazanym na nauczycielstwo. W zależności od specjalizacji, możesz po
studiach pracować jako: wydawca, korektor, redaktor, składacz, copywrither,
animator kultury, archiwista, bibliotekarz, dziennikarz... A kto wie, jakie
zawody jeszcze istnieją albo zaistnieją. Fil-pol daje dobry start do pracy w
kulturze, częstokroć daje znajomości w najciekawszych ośrodkach kultury, daje
podstawy do pisania -wszystkiego, od reklam po poezję; do wydawania książek i
pracy z nimi na wszelakie sposoby. Tyle teorii. Praktyka zapewne zależy od wielu
czynników.
Dobra, wady też ma
Uczenie się rzeczy, których nie da się wykorzystać nigdzie indziej, jak w pracy naukowej. Męczące społeczeństwo, które nie rozumie Twojej
decyzji. Książki, które
zawsze jak masz doła, to ci go pogłębiają. Mi na dodatek przestały podobać się
niektóre wytwory
popkultury... bo są tak głupie że aż nudne, jeny, jak można przekładać
oglądanie filmów z
superbohaterami nad czytanie Koraba Brzozowskiego? Aha, i wyobcowanie: jak to,
tylko ja lubię Koraba? Niee, nie możesz tak odczytywać „Dziadów”, to prymitywne, zaraz zrobię ci o
tym godzinny wykład... Nie musisz tak szybko uciekać, tylko żartowałam. Specyficzny humor też raczej nie ma szans wyjść poza środowisko.
To chyba naprawdę wszystko, co mogę napisać o
filologii polskiej. Bardzo staram się pisać dojrzale (bo kiedy piszę o czymś,
co kocham, wychodzi cała moja dziecinność, niestety), ale nie zdziwcie się,
jeżeli za rok powtórzę
ten wpis. Mam nadzieję, że chociaż trochę pomogłam niektórym maturzystom. Zawsze możecie pisać
do mnie na fb albo na
skursywieni@gmail.com
Szczególnie piszcie jeżeli chcecie studiować na UAM! Baaardzo
dobrze jest mieć na wydziale kogoś ze "starszaków", kto opowie wam, jak przeżyć w
tej dziczy, dostać się do najlepszych doktorów i ogarnąć plan zajęć czy praktyki. Uniwersytet zakłada dużą
samodzielność studentów
i raczej rzadko prowadzi za rączkę, wiedzę najlepiej zdobywać od starszych.
A na koniec podsyłam adresy wpisów, które mogą poszerzyć Waszą wiedzę, i na których się opierałam, pisząc
tekst.
http://zudit.pl/index.php/2016/07/29/czy-warto-studiowac-polonistyke-pytania-i-odpowiedzi/#
Wpis ilustrowany zdjęciami autorstwa ludzi przeróżnych i cytatów przeróżnych z książek, które zaginęły w mrokach bibliotek, oddającymi najlepiej, jak można, klimat intelektualny i estetyczny na typowej filologii polskiej, oraz będącymi czasami przestrogą przed niebezpieczeństwami, które na każdego pasjonata literatury i języka czyhać mogą.
Wpis ilustrowany zdjęciami autorstwa ludzi przeróżnych i cytatów przeróżnych z książek, które zaginęły w mrokach bibliotek, oddającymi najlepiej, jak można, klimat intelektualny i estetyczny na typowej filologii polskiej, oraz będącymi czasami przestrogą przed niebezpieczeństwami, które na każdego pasjonata literatury i języka czyhać mogą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz