21 czerwca 2018

Czy warto studiować filologię polską?






Gdy w trzeciej gimnazjum polonistka pytała się nas, kim chcielibyśmy zostać w przyszłości, nikt już nie chciał zostać kosmonautą ani księżniczką, wszyscy realistycznie mówili, że rolnikiem, że fryzjerką, że weterynarzem. Tylko skursywieni jak zwykle mieli problem z dojrzewaniem, rzekli więc: A ja to bym chciała pisać wstępy do beenek!* Pięć lat, pięć długich lat później dopiero dochodzi do mnie faktyczny sens tych słów i rzec mogę, że byłam dzieckem... specyficznym.

*Wiadomo, chodzi o książki z Biblioteki Narodowej, które są podstawowymi lekturami na filologii ze względu na wstępy, które szeroko omawiają utwór, autora i epokę. To jest to, co my mamy zamiast podręczników. Wstępy zazwyczaj są autorstwa znanych i wybitnych naukowców, co rzuca pewne światło na moje młodzieńcze ambicje.

Nie miałam więc nigdy problemów odnośnie decyzji, na jakie studia iść, o czym wspominałam już w poprzednim wpisie. Teraz kończę drugi rok filologii polskiej, tak źle nie jest, chociaż dziecięcych ambicji pozbyłam się dawno temu. 

Jednak filologia to dość trudny wybór, kierunek niby bez przyszłości, bo humanistów jest za dużo, bo humanistów się nie lubi i odcina się im dotacje, bo rodzina popada w czarną rozpacz, że synek miał być inżynierem, a zostanie bezrobotnym... Co ja się o tej filologii nasłyszałam! Dzięki mojemu paskudnemu charakterowi na teksty takie reagowałam przeważnie przekorą i tym bardziej umacniałam się w swojej decyzji; jednak nie każdy taki jest. Piszecie do mnie, jak jest na filologii, zastanawiacie się, czy to dla Was, na czym w zasadzie ta nauka polega, co jest mitem, a co faktem. Sama tego nie wiedziałam, jak widzę, w Internecie jest mało na ten temat, dorzucę więc swój głos i spróbuję w miarę obiektywnie napisać o ludziach i nauce na polonistyce.

Zaznaczam od razu, że możecie też do mnie pisać przez fanpage bloga na fb i dopytywać się prywatnie, bardzo się będę cieszyć, jeżeli ten tekst będzie żył w ten sposób jeszcze wiele lat i spełniał swoją funkcję.


Cherubinki, które oddają 99% reakcji emocjonalnych studentów polonistyki w trakcie sesji.

 Filologia polska - czy warto? Dla kogo?


Filologia polska jest dla ludzi, którzy wiedzą, że chcą na nią iść. Nie wydaje mi się, żeby racjonalnym było wybieranie tego kierunku „bo nie wiem co robić”, i chyba nigdy nie spotkałam takiej motywacji. Z osób na fil-polu, z którymi gadałam, jakieś 90% było bardzo mocno zdecydowanych, że to najlepsza droga ich życia. Często inspiracją byli fajni nauczyciele polskiego, tradycja rodzinna, pisanie, praca jako dziennikarz itp.
Nie, na polonistykę nie idą tylko totalne świry (powinno istnieć jakieś słowo na polonistycznych nerdów) ani ludzie, którzy w wieku 15 lat już wydali swoją pierwszą rozprawę o motywie śmierci w nieznanych utworach Norwida. Chociaż niektórym faktycznie do tego blisko, i zapewne część twojego roku będzie namiętnie używała słów, których nie znasz. Chodzą na nią też normalni ludzi, którzy chcą być nauczycielami, korektorami, redaktorami albo animatorami kultury czy też tłumaczami. I niekoniecznie są fanami literatury wczesnośredniowiecznej. Często udają, że tak właśnie jest, ale tak naprawdę większość filologii czyta kryminały i fantastykę, ale się do tego nie przyznaje.

Ok, czyli to kierunek raczej dla ludzi zdecydowanych, niekoniecznie ześwirowanych. Baaardzo lubiących czytać i raczej swobodnie piszących różne teksty, od naukowych, po wierszyki dla dzieci. Nie bojących się wypowiadać głośno, mających własne zdanie, szczególnie o literaturze, oraz w miarę otwarte i lotne umysły (to nie jest kierunek dla ludzi, którzy mają problem z negowaniem prawd uświęconych i zadawaniem pytań). Nie polecam ludziom, którzy chcą tylko wykuć formułki, przeczytać streszczenie i koniec. Nic z tych studiów nie wyniosą. Dobrze wchłonięta filologia polska może wpłynąć na całe Twoje życie, mówię też o życiu wewnętrznym, emocjonalnym, intelektualnym.



Czego się spodziewać po filologii?


Nie tego, co w liceum. Niestety, polski w szkole to rzecz zaprawdę poroniona i tylko dobry nauczyciel jest w stanie z tego coś wartościowego wyciągnąć, nauczyć  dzieciaki myślenia i dyskusji. A matura i tak zniszczy to natychmiast (za stworzenie takiej matury ktoś stanowczo powinien przez całą wieczność biegać boso po klockach lego), bo klucz odpowiedzi, bo masz się wpasować, bo nie masz wychodzić poza lektury, bo znaj swoje miejsce. Na studiach często słyszałam, że mam dać sobie spokój z tym, czego uczyli mnie w liceum. Najlepiej zapomnieć.

Nauka zasadniczo dzieli się na językoznawstwo i literaturoznawstwo. Językoznawstwo to ta część, której uczyli was w gimnazjum jako gramatyki. Fonetyka, fleksja, słowotwórstwo, części zdania... Rozbudowane wręcz niewyobrażalnie i zasadniczo trudne do nauczenia, ale daje takie profity, że możesz pisać do ludzi w alfabecie fonetycznym i myślą, że cię szatan opętał. Jest też gramatyka historyczna, która zastanawia się, stąd dane słowo się wzięło. Polubią ją miłośnicy rozważań typu „czy jaszczurka wzięła się od szczura?”. Językoznawstwo to kucie, kucie i próby zrozumienia, co tu się dzieje. Umysły ścisłe docenią.

Literaturoznastwo to oczywiście czytanie i rozumienie. Tutaj przyda się wiedza historyczna – nie lekceważ historii w szkole średniej, to się na tobie stokrotnie zemści ^^ Nie da się byś filologiem bez historii. Tutaj też warto mieć otwarty umysł i umiejętność „wychodzenia” ze skóry swoich poglądów i spojrzenia na świat. Mam wrażenie, że głównie brak tego uniemożliwia ludziom czucia piękna literatury. Trzeba patrzeć szeroko. Widzieć więcej. Widzieć w tym też autora, epokę, mieć sporą wiedzę, trochę empatii.
...i po prostu lubić książki. Inaczej raczej nie uda ci się czytać ich tak z 80 na semestr. Sama moja historia literatury ma 30-20 lektur na semestr, a są jeszcze inne przedmioty. Na filologii gadanie o wieczorach z książką i herbatką przestaje być tak urocze jak kiedyś...

Przedmioty na filologii często wydają się absurdalne dla ludzi z zewnątrz. No bo semestr na nauczenie się nowego języka (i to fonetycznego)? Dwa czy trzy semestry na łacinę? Wkuwanie na pamięć nazw i autorów kilkudziesięciu słowników? Zajęcia zawsze trwają za krótko i ciągle masz wrażenie, że niczego się nie nauczyłeś, że tylko liznąłeś temat...
No właśnie!




Filologia więcej bierze od ciebie, niż daje. To chyba podstawa zadowolenia z tego kierunku. Na początku zdziwiłam się – czemu mamy tak mało zajęć? Dwanaście tygodniowo? Będę się nudzić...! Bzdura. jeżeli jestem ambitny i chcesz mieć coś więcej niż gównianą wiedzę i tróję, to poświęcisz filologii większość swojego czasu. Filologia to straszna menda, wymaga od ciebie bardzo dużo wkładu własnego, czasu, zaangażowania, a sama daje bardzo mało – głównie podpowiada, co tam byś mógł jeszcze przeczytać. Na zajęciach przerabia się z pięć książek z kanonu, w domu dwadzieścia pięć. Na zajęciach pokażą ci, jak złożyć książkę, ale nigdy się tego nie nauczysz, jeżeli nie przesiedzisz kilkunastu dupogodzin na uniwersyteckim kompie, próbując złożyć swój pamiętnik w formie książkowej. Do bycia dobrym korektorem przygotuje cię koło naukowe i współpraca z firmami, a nie uczelnia. W ten kierunek trzeba włożyć baardzo dużo własnej inicjatywy. Ty możesz wyjść z uczelni, ale uczelnia z ciebie nigdy. Przynajmniej przez kilka lat będziesz myślami ciągle przy niej, bo to też dla niej będziesz czytać książki, dla niej będziesz sprawdzać w słowniku, czy jaszczurka jest od szczura... W polonistykę trzeba być naprawdę zaangażowanym. Inaczej raczej wyjdziesz rozczarowany tym, że twoja wiedza jest pourywana, niepełna i nic ci nie daje. I jak już wspominałam – moim zdaniem filologia rozwija też duchowo, intelektualnie, głównie przez dużą zawartość filozofii. Nie zauważysz tego, jak będziesz czytać tylko streszczenia.


Cudowna okładka książki stworzona przez pewną osobę z edytorstwa UJ.

 Gdzie studiować?


Wydaje mi się, że ważną kwestią jest też to, gdzie studiujesz, i nie jest to wyraz mojego snobizmu - podpieram to czytaniem tekstów i rozmowami z innymi filologami. Jeżeli tylko możesz, idź na dużą, dobrą filologię: Kraków, Warszawa, Poznań... Zobacz, kto jest najlepszy w rankingach. Może akurat u Ciebie to się nie sprawdzi, ale pójście na polonistykę do Olsztyna czy Gdańska jest ryzykowne... Głównie ze względu na ludzi. Tak, ludzi. Nie chcesz przecież trafić do grupy, w której tylko Ty cokolwiek czytasz i się starasz, a reszta to życiowe olewusy, które uważają cię za kujona. Nie chcesz, żeby grupa ściągała Twój poziom w dół. Ten problem zauważyłam po tym tekście:

Opisane w nim rzeczy i postaw nigdy nie widziałam na mojej, poznańskiej filologii. Słyszałam podobne skargi na Gdańsk i Katowice, chyba też Olsztyn. Poza tym większe miasto to też więcej perspektyw. Domów kultury, teatrów. Festiwale, slamy, koła naukowe, wielkie biblioteki, archiwa, tradycje studenckie, zniżki studencie w pubach...

 Co jest największa zaletą filologii?


Uczy człowieka patrzeć na wszystko szeroko. Dostrzegać rzeczy dla innych niewidoczne. Trochę lepiej w ogóle rozumieć człowieka i świat, stawiać o wiele więcej pytań (literatura nie znosi odpowiadać na pytania, ale w stawianiu jest zajebista). Uczy mówić, myśleć i argumentować. A przede wszystkim daje możliwość przeczytania oszałamiającej liczby książek. Jeżeli chcesz nauczyć się konkretnej wiedzy, którą potem wykorzystasz w pracy zawodowej, idź na technologię chemiczną i nie marudź. Fil-pol absolutnie nie ma takiej misji. Nie nauczy cię też pisać. Ani książek, ani tekstów reklamowych. Ogarniesz najwyżej pisanie prac semestralnych i bibliografii. Filologia z założenia przygotowuje do pracy naukowej, a nie pisania reklam jogurtów, jeżeli chcesz tylko to robić, idź na kurs pisania. Wyjdzie taniej.

Jeszcze nie wiem, jak wygląda szukanie pracy po polonistyce. Warto jednak pamiętać, że nie jest się po niej skazanym na nauczycielstwo.  W zależności od specjalizacji, możesz po studiach pracować jako: wydawca, korektor, redaktor, składacz, copywrither, animator kultury, archiwista, bibliotekarz, dziennikarz... A kto wie, jakie zawody jeszcze istnieją albo zaistnieją. Fil-pol daje dobry start do pracy w kulturze, częstokroć daje znajomości w najciekawszych ośrodkach kultury, daje podstawy do pisania -wszystkiego, od reklam po poezję; do wydawania książek i pracy z nimi na wszelakie sposoby. Tyle teorii. Praktyka zapewne zależy od wielu czynników.



 Dobra, wady też ma



Uczenie się rzeczy, których nie da się wykorzystać nigdzie indziej, jak w  pracy naukowej. Męczące społeczeństwo, które nie rozumie Twojej decyzji. Książki, które zawsze jak masz doła, to ci go pogłębiają. Mi na dodatek przestały podobać się niektóre wytwory popkultury... bo są tak głupie że aż nudne, jeny, jak można przekładać oglądanie filmów z superbohaterami nad czytanie Koraba Brzozowskiego? Aha, i wyobcowanie: jak to, tylko ja lubię Koraba? Niee, nie możesz tak odczytywać „Dziadów”, to prymitywne, zaraz zrobię ci o tym godzinny wykład... Nie musisz tak szybko uciekać, tylko żartowałam. Specyficzny humor też raczej nie ma szans wyjść poza środowisko.

To chyba naprawdę wszystko, co mogę napisać o filologii polskiej. Bardzo staram się pisać dojrzale (bo kiedy piszę o czymś, co kocham, wychodzi cała moja dziecinność, niestety), ale nie zdziwcie się, jeżeli za rok powtórzę ten wpis. Mam nadzieję, że chociaż trochę pomogłam niektórym maturzystom. Zawsze możecie pisać do mnie na fb albo na skursywieni@gmail.com

Szczególnie piszcie jeżeli chcecie studiować na UAM! Baaardzo dobrze jest mieć na wydziale kogoś ze "starszaków", kto opowie wam, jak przeżyć w tej dziczy, dostać się do najlepszych doktorów i ogarnąć plan zajęć czy praktyki. Uniwersytet zakłada dużą samodzielność studentów i raczej rzadko prowadzi za rączkę, wiedzę najlepiej zdobywać od starszych.




A na koniec podsyłam adresy wpisów, które mogą poszerzyć Waszą wiedzę, i na których się opierałam, pisząc tekst.
http://zudit.pl/index.php/2016/07/29/czy-warto-studiowac-polonistyke-pytania-i-odpowiedzi/#

Wpis ilustrowany zdjęciami autorstwa ludzi przeróżnych i cytatów przeróżnych z książek, które zaginęły w mrokach bibliotek, oddającymi najlepiej, jak można, klimat intelektualny i estetyczny na typowej filologii polskiej, oraz będącymi czasami przestrogą przed niebezpieczeństwami, które na każdego pasjonata literatury i języka czyhać mogą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia