8 czerwca 2019

Zapowiedzi wydawnicze na lato





Czytelnicy! Rzadko robię zapowiedzi, bo to roboty huk, a mało kreatywnej; książki, które chcę przeczytać, znajduję w księgarniach, jak już wyjdą i metoda ta jest dobra, jako że w księgarniach naprawdę bywam. Ponadto w kręgu moich zainteresowań są też książki stare, starsze i starszawe, niekoniecznie nowości, tu, teraz, natychmiast. Ale miałam natchnienie, to napisałam, zdarza się. Od razu na całe lato, bo w lecie zazwyczaj dużo nie ma. Jak mi coś nowego wpadnie, to będę aktualizować na Instagramie ^^

PS. Dzisiaj praktycznie nie ma zdjęć, bo mój laptop już nie wyrabia ze starości, a na dodatek ciągle traci połączenie z internetem. 



Jacek Dehnel, Ale z naszymi umarłymi, Wydawnictwo Literackie

"Do Europy — tak, ale razem z naszymi umarłymi”, pisała Maria Janion. Ta myśl stała się punktem wyjścia powieści Jacka Dehnela, w której trochę śmieszno, trochę straszno, a na pewno bardzo aktualnie.
W pewnej krakowskiej kamienicy mieszka cały przekrój polskiego społeczeństwa. W tym Kuba i jego chłopak, Tomek. Kuba jest dziennikarzem. Wraz z ekipą telewizyjną trafia na cmentarz w Cikowicach pod Bochnią, skąd napływają informacje o napadach na groby i wykradzionych ciałach. Nie byłoby w tym może nic aż tak niezwykłego, gdyby nie jeden zagadkowy szczegół — nagrobne płyty zostały rozbite… od środka.
I wtedy zaczyna się prawdziwe literackie szaleństwo! Kolejny cud nad Wisłą? Próba mająca zjednoczyć naród? Polska w ferworze! Medialna gorączka, polityczne oskarżenia i społeczne nastroje, od paniki po euforię. Tymczasem sytuacja stopniowo wymyka się spod kontroli… Bo są na świecie rzeczy, o których nie śniło się czytelnikom.

Będę szczera, że skusił mnie tytuł. I przypomnienie sobie, że tytuł jest od Marii Janion tylko poparł moją tezę, że jestem stworzona do czytania Marii Janion, mimo że jak na razie czytałam tylko „Wampira”. Bez tytułu książka Dehnela jest mniej kusząca, ale nadal na tyle, żeby mieć ją na czytniku.

Tommy Orange, Nigdzie indziej, Zysk i s-ka

"Nigdzie indziej" to wielopokoleniowa opowieść o przemocy i regeneracji, pamięci i tożsamości, jak również pięknie i rozpaczy, które wplecione są w dzieje rdzennych mieszkańców Ameryki.
Tommy Orange opowiada historię dwunastu postaci, z których każda ma swoje powody, by wybrać się na wielki zjazd plemienny w Oakland. Jacquie Czerwone Pióro od niedawna znowu nie pije i usiłuje powrócić na łono rodziny, którą niegdyś porzuciła. Dene Oxendene stara się poskładać swe życie na nowo po śmierci wujka i przybywa na zjazd, aby pracować na rzecz indiańskiej społeczności i w ten sposób uczcić jego pamięć. Opal Viola Wiktoria Niedźwiedzia Tarcza przychodzi na stadion, by obejrzeć występ swego siostrzeńca Orvila, który nauczył się tradycyjnego indiańskiego tańca, oglądając materiały wideo na kanale YouTube, a teraz po raz pierwszy chce go wykonać podczas zjazdu przed publicznością. Ten imponujący spektakl odwołujący się do uświęconej tradycji będzie więc okazją do wzruszających pojednań. Stadion w Oakland stanie się również widownią wydarzeń, w których wyniku naród indiański poniesie wielkie ofiary, znów wykaże się heroizmem i dozna niewypowiedzianej straty.
Oto głos, jakiego nigdy wcześniej nie słyszeliśmy, głos nabrzmiały poezją i pełen pasji. W tej kapitalnej powieści, która bierze się za bary ze złożoną i bolesną historią, ze spuścizną piękna i głębokiej duchowości, a także z plagą uzależnień, przemocy oraz nadużyć i samobójstw, Tommy Orange pisze o rdzennym Amerykaninie osiadłym w wielkim mieście. Na przemian pełna niepohamowanej wściekłości i gniewu, zabawna i poruszająca aż do głębi serca, pierwsza powieść Tommy’ego Orange’a jest zdumiewającym i wstrząsającym zarazem portretem takiej Ameryki, jaką bardzo niewielu z nas kiedykolwiek widziało.

Lubię w zapowiedziach spisywać książki na tematy zupełnie dla mnie nieznane i nieczytane, żeby w chwilach kryzysu czytelniczego wypływać na nieznane wody, a nie kupować kolejną beenkę.

Shaun Bythel, Pamiętnik księgarza, Wydawnictwo Insignis

Pewien młody Szkot pod wpływem impulsu przejmuje podupadły antykwariat i postanawia rozkręcić ów bez wątpienia niełatwy interes. Jak się okazuje, decyzja ta wywraca jego życie do góry nogami.
Sto tysięcy wolumenów, półki po sufit, labirynty korytarzy, a wszystko to w pięknym miasteczku nad morzem. Raj dla miłośników książek? Cóż, prawie...
Na szczęście Wigtown okazuje się mekką festiwali literackich, więc Shaun ma sporo szczęścia, stawiając wszystko na jedną kartę. Shaun Bythell nie szczędzi ironicznych uwag sobie, swoim ekscentrycznym pracownikom, odpłaca się pięknym za nadobne namolnym klientom, nie zostawia suchej nitki na pewnym sklepie internetowym („Jak ja, k****, nienawidzę Amazona!”), a popularne czytniki radzi czym prędzej spalić w piecu. Najciekawsze okazują się jednak jego poszukiwania tytułów, które chce postawić na półkach swojego antykwariatu. Bythell – niczym prawdziwy łowca skarbów – wyrusza do najodleglejszych zakątków Zjednoczonego Królestwa: do starych domów i domów aukcyjnych; poleca książki (zarówno zapomniane klasyki, jak i nowe odkrycia) i odmalowuje uroki małomiasteczkowego życia.

Czy to nie brzmi jak i d e a l n a książka do leżenia w schronisku/na działce u kumpla/w poznańskim akademiku z bosymi stopami na stole, popijania bananowego mate i afirmowania życia?

Carl Frode Tiller, Początki, Wydawnictwo Poznańskie

Hipnotyzujący portret destrukcyjnego idealisty.
Ilekroć zdarzało mi się fantazjować o tym, że z sobą kończę, wyobrażałem sobie uroczysty, rytualny wręcz czyn – w tym list pożegnalny, garnitur i ważne dla mnie miejsce. Dlatego ostatnią moją myślą, która przyszła, gdy w nagłym ataku paniki próbowałem ostro skręcić, było to, że mogłem trochę bardziej się postarać.
Historia Terjego musiała skończyć się samobójstwem. Przez całe życie tłumił swoje uczucia, był ironiczny i szorstki, a naturę rozumiał lepiej niż innych ludzi. Carl F. Tiller stopniowo cofa się do coraz wcześniejszych wydarzeń i wnika w psychikę swojego bohatera, by stworzyć fascynujący obraz jego dramatu egzystencjalnego i walki z wewnętrznymi demonami.

Carl Frode Tiller, analizując duchowe pejzaże lodowatej Północy, konstatuje bezlitosny fakt, z którym już dawno powinniśmy się zmierzyć: kiedy coś w przyrodzie umiera, umiera też coś w człowieku. A wtedy umiera i sam człowiek...
Sebastian Musielak

Początki to przenikliwa diagnoza dysfunkcyjnej rodziny i kryzysu więzi międzyludzkich nominowana do Nagrody Rady Nordyckiej i Nagrody Norweskich Krytyków Literackich.
Fascynująca kompozycja, czarny humor, poruszające sceny, psychologiczna głębia i poetycki sznyt.
„Aftenposten”

Taak, więcej książek o depresji i nieszczęsnych stanach umysłu. Mam już w planach kupieniowych Bladego Króla i Serotoninę, a na zaliczenie na studia piszę recenzję Psów ras drobnych. To musi być miłość.

Tomasz Pindel, Historie fandomowe, Wydawnictwo Czarne

Kręcą ich kosmiczne pojazdy i wielościenne kostki. Doskonale znają odzywki elfów i hobbitów. Przebierają się za postaci z japońskich kreskówek. Posługują się swoim żargonem, prowadzą hermetyczne dyskusje w sieci i w realu. Spotykają się na konwentach. Ludzie z zewnątrz na członków fandomu patrzą z nieufnością, a często nawet z pobłażaniem.
Tymczasem fandom, a dziś raczej fandomy, to niezwykłe środowisko zrzeszające tysiące ludzi, którzy mają swoje pasje i traktują je naprawdę poważnie.
Oto książka o polskim fandomie fantastycznym: wielkim ruchu miłośników literatury, kina, komiksu, gier, którego początki sięgają zamierzchłych czasów PRL-u. Oto opowieść nie tyle o kontrkulturze – ile o alterkulturze, o trzecim obiegu, o ludziach, którym się chciało i chce nadal, o środowisku dynamicznym i twórczym, niesłusznie niedocenianym. Bo przeciwieństwem fana nie jest antyfan. Przeciwieństwem fana jest osobnik obojętny.

Jestem zainteresowana, bo fandom to dla mnie coś tak zmiennego, płynnego, że nie da się tego w książce opisać inaczej niż historycznie. Może się mylę. Sama niby jestem trochę w środowisku, niby nie jestem; niby jeżdżę na konwenty, ale czy się interesuję, czy po prostu spotkania fanów czytania nie odbywają się przy piwie, tańcach i śpiewie w ruinach dawnej twierdzy, i przez to są o wiele mniej kuszące?

Pizza Polska (powieść kolaboratywna) GrUpKa (Marcin Barszcz, Weronika Kapusta, Ewa Kaleta, Karolina Bonarska, Aleksandra Wójcik, Kazimierz Fajfer) Korporacja Ha!art

Polska to jest wielka rzecz. Tak wielka, że aż łatwo zapomnieć, że rzecz pospolita. Pospolita, jak przybyła z ziemi włoskiej do Polski pizza, którą solidarnie jedzą wszyscy: mieszkańcy blokowisk i luksusowych osiedli, rodzice i dzieci, normalni i dziwacy. W ciągu jednego dnia pracy główny bohater Pizzy Polskiej spotyka ich wszystkich. Jego przygody, trochę śmieszne, trochę straszne, a trochę smutne są papierkiem lakmusowym, którym sześcioro autorów sprawdza stan naszego społeczeństwa. 

„Stendhal porównał kiedyś powieść do zwierciadła wędrującego po gościńcu. My myślimy podobnie, ale nasze zwierciadło jest nieco krzywe, niesione przez dostawcę pizzy i nie zatrzymuje się na drodze. Ono zagląda do naszych domów”.

O Autorach: Młodzi, obiecujący, fot. Julia Skrzyńska


Ta książka już wyszła, ale muszę o niej wspomnieć, bo to jeden z tych projektów, które budzą mój wielki entuzjazm. Po pierwsze, to liberatura, świetna rzecz! Po drugie, młodzi twórcy, dodatkowo zgrupowani, współpracujący, organizujący się. Po trzecie – komentarz młodych odnośnie współczesnej Polski, w ogóle, tego co tu i teraz, a więc też bardzo wokół mnie. Jedną nogą siedzę zawsze gdzieś w historii, ale drugą nogą właśnie w takich projektach. Czekam na jakieś recenzje, bo sama sobie raczej nie kupię (...na czytnik się nie da...)

Marcin Wilk, Pokój z widokiem. Lato 1939, Wydawnictwo W.A.B
Współczesne lato to przede wszystkim wakacje. W przedwojennej Polsce lato odróżniało się od innych pór roku tylko tym, że było cieplej.
Podróżowali oczywiście artyści, literaci, dziennikarze, a kurorty z roku na rok stawały się coraz nowocześniejsze (tak jak modernizowała się Polska). Ale nie wszędzie było tak kolorowo. Na wsi o wakacjach się nie marzyło. Krucho z marzeniami było także w województwach wschodnich, dziś określanych mianem Kresów.
Opisując ostatnie przedwojenne lato, Marcin Wilk zajrzał do Zakopanego, spędził trochę czasu w Gdyni, przyjrzał się Zaleszczykom, ale przede wszystkim zboczył z popularnych tras turystycznych. Przemierzając tereny Polski przedwrześniowej, postanowił dotrzeć do żyjących świadków epoki i wysłuchać ich opowieści o ostatnich tygodniach życia w pokoju.
Obrazy pamięci wzbogacone wycinkami z prasy i dokumentami epoki złożyły się w mozaikę o codzienności na moment przed apokalipsą.

To również książka letnia, wakacyjna, do leżenia i bycia przegrzanym, i zbierania anegdotek do opowiadania na korkach z historii. Międzywojnie to bardzo wdzięczna dla mnie epoka, i lubię czytać o tamtym świecie, zupełne bajkowym, bo już nieistniejącym, stojącym w cieniu wojny i niewyobrażalnych zmian.

I co, widzimy gdzieś punkty styczne z tym, co sami będziecie chcieli zdobyć w tych letnich wakacjach? Dzięki czytnikowi mam teraz o wiele większe możliwości kupowania i przerabiania książek, więc mam nadzieję na intensywne lato i porządne czytanko :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia