Obiegowa
opinia twierdzi, że najlepszym czasem na zakochanie się jest wiosna (mój kot przytakuje) tudzież lato, gdyż wakacje
(koloru blond), plaża, romantyczne i przesączone zapachem potu wieczory w górach, komary tnące w tyłek nad mazurskim
jeziorem, i tak dalej (jak informuje nas piosenka popularna).
Osobiście
uważamy, że najlepsza na zakochanie się jest sesja zimowa, bo jest szansa, że
dzięki temu będziemy mieli kogoś do przynoszenia nam herbaty na katar i
zaoszczędzimy na rachunkach za ogrzewanie. Ale możliwe, że się nie znamy, skoro
jesteśmy bezcielesnym kolektywem czytającym książki.
Przyjmijmy więc bez
narzekania, że to upalne, namiętne lato, ponętne za krótkie męskie szorty i prawdziwie kamienne brzoskwinie z biedry
zainspirowały nas do czytania i pisania o romansach.
Zebraliśmy
7 książek określanych jako klasyka literatury, bo właśnie takie czytamy
najczęściej, z intrygującym, irytującym, wspaniałym, okropnym, dobrym, uroczym
albo podobającym się wyłącznie nam wątkiem romantycznym, słowem takim, nad którym myślimy cokolwiek więcej niż
"ble" albo "hmmy, może jednak się zakocham, łóżko w akademiku przecież wcale nie jest takie
wąskie"*.
0. Na
tej liście na pewno nie ma Romea i Julii.
Wybaczcie, o ile rozumiemy doniosłość
motywu dwóch skłóconych rodzin i
miłości ponad tym, osobiście uważam taką miłość za nudną i przereklamowaną. A
gdzie pościgi, a gdzie wybuchy, a gdzie zdrady. Miłość, która kończy się tak szybko, że kochankowie nie
zdążyli się nawet pokłócić, no co
to za miłość. Z całym szacunkiem, ten dramat jest dla mnie odpowiednikiem
trzymania się za rączki w podstawówce
(i śmierci zaraz potem).
Nuuudy.
1. Tristan i Izolda
Ach,
jak my byliśmy do tej książki (mitu?) zniechęcani przez popkulturę! Popkultura
i obiegowa opinia krzywdziła nas wielokrotnie, ale najbardziej chyba wmawiając
nam, że to jakaś urocza historia kochanków i ich Miłości Ponad Wszystko. Obraz ten za to został zupełnie wyzbyty
całej miłej atmosfery niemoralności, kłamstwa, oszustw, krzywoprzysięstwa,
magii... Czy to nie fascynujące, że mit (możliwe że biorący swe źródło w mitologii Celtów,
czyli stary jak sam świat) o straszliwym fatalizmie, zmuszającym ludzi do
ulegania ich namiętnościom, krzywdzenia i niszczenia wszystkiego, co dobre,
prowadzący ich w końcu do śmierci, został przetworzony i zapamiętany jako
historia o wielkiej miłości?
Dlaczego tak romantyczna i wdzięczna wydaje nam
się historia o zdradzie, czemu kibicujemy kłamliwym kochankom, a nie biednemu
Markowi?
(Czytałam gdzieś tezę, że to dlatego, iż udziela nam się średniowieczne prawo, że kobietę bierze silniejszy. Marek okazał się słabszy, pozwolił porwać sobie żonę, więc dla etyki ludzi średniowiecza jej zdrada jest logicznym następstwem. Nie współczuje się słabszemu.)
Każdemu
polecam zerknięcie sobie na Tristana i Izoldę z wolnelektury.pl, gdzie w
tłumaczeniu Boy'a jest dostępna wersja może nie oryginalna, ale z grubsza
zebrana. Jak na standardy dzisiejszych czytelników to jest coś zupełnie nie do czytania, bo długie, fabuła dziwna,
bardziej do snucia opowieści niż czytania, ale przecież nie jesteśmy tchórzliwymi czytelnikami, którzy potrafią przełknąć tylko powieści powyżej
XIX wieku, co nie?
2. Poganka, Narcyza Żmichowska
Wyryła
się w pamięci taka scena z tej książki – nasz bohater o egzotycznym imieniu
Beniamin pędzący na koniu w las i wypadający z niego nagle – jak w bajce – przed
tajemniczym zamkiem, którego miało
tu nie być, a w którym spotyka
tajemniczą kobietę... Nie, wcale nie księżniczkę czekającą na swojego księcia,
tylko straszliwą femme fatale, pogankę, kobietę, przez którą zrobi wiele złych i szalonych rzeczy, m.in. doktorat... A nie, czekaj, wtedy nie było doktoratów, ale zostanie naukowcem, więc na jedno
wychodzi.
Czy to nie brzmi jak o wiele ciekawsza perspektywa niż mdłe i nijakie
księżniczki z wież i innych smoków?
Przy okazji – cała fabuła tej niezasłużenie
niemodnej książki to szalony romantyzm w czystej postaci, pisany przez kobietę i nie jest o męczeńskim narodzie polskim!!!
Musicie to przeczytać. Szkoła Wam tego nie da. (PS. Strasznie żałujemy, że nie
dane nam jest mieć na imię Narcyza, i imię cudowne, i patronka wspaniała!)
3. Bohun, czyli Ogniem i mieczem
Wszyscy
wiemy, że Bohun jest fajniejszy i Halszka popełniła błąd życia. Pomijając już
to, jak nudno Sienkiewicz rozstrzyga całą rzecz, każąc Skrzetuskiemu zakochać
się tak od razu i nastawiać wielokrotnie głowy dla laski, z którą może dwa razy pogadał. Razi nas to w
bajkach Disneya, ale w lekturach szkolnych to niby już można?
Btw,
co myślicie o wersji uwspółcześnionej,
takiej w odpowiedzi na nasze czasy, w której student z Ukrainy i student z Polski walczą o względy
najładniejszego geja na roku, i w którymś momencie odkrywają, że los odgrywa na nich fabułę Ogniem i mieczem i nie
mogą w żaden sposób tego przerwać,
póki nie odegrają książki do
końca? Pisałabym.
4. Pani Bovary
W
przypadku tej nieco psychicznej Francuzki fascynuje nas przede wszystkim jej
nieszczęście. Wybaczcie, jesteśmy okropni, i o wiele ciekawsze są dla nas
miłosne dramy znajomych, niż szczęśliwe, gruchające, nudne parki (dzikie parki
są zawsze bardziej obiecujące, np. obiecują wpierdol). Po tej lekturze na długo
można sobie wmówić, że celibat i
samotność są lepszą opcją, tak do głębi potrafi obrzydzić relacje międzyludzkie
swoimi smutnymi, dusznymi romansami, ciężką atmosferą znudzenia i małego
miasteczka.
5. Ursul K. Le Guin,
Ziemiomorze
Wyjątkowo
nie jest to klasyka literatury, więc nie będziemy zdradzać treści, bo bardzo
chcemy, żebyście sami przeczytali i się zakochali w tych książkach. Pierwszy
wątek romansowy – wielka i zaślepiona miłość skursywionych do Le Guin –
widzicie, dlatego skursywieni są fatalną partią i nawet nie mają tindera – bo
trzeba by było dzielić się nami z wieloma książkami, a ludzie z jakiegoś
irracjonalnego powodu nie rozumieją, że nigdy nie będą tak zajebiści jak Ziemiomorze albo Czarodziejska góra i mają oczekiwania.
Drugi
wątek romansowy, który nas
intryguje – teksty Le Guin to dla nas chyba pierwszy przypadek zetknięcia się z literackim ujęciem miłości kobiet dojrzałych, starszych, takich, które jakąś drogę życiową już przeszły, ale znów stoją na początku, przed jakimś wyborem. I nie jest to miłość
nieszczęśliwa albo uważana za złą, występną, daje odetchnąć od męczącego motywu
matki polki albo matrony, która po
czterdziestce powinna zająć się wnukami i sukienką do trumny, tudzież
opłakiwaniem zmarłego męża. Nie jest też miłością z desperacji. Nie ma tego
nieco strasznego dla nas, młodych, wątku szukania miłości ze strachu przed
samotnością i śmiercią.
No my się z tym wątkiem czuliśmy bardzo pozytywnie i
nawet bez typowego dla nas prześmiewczego cynizmu, który ukazujemy w reszcie tego wpisu. Czytajcie, warto.
6. Lalka
Lubimy
Lalkę.
Naprawdę! Lubimy praktycznie wszystkie rozbudowane, długie powieści XIX-wieczne
z dobrze opisaną psychologią postaci. Najbardziej oczywiście lubimy studentów z kamienicy Łęckich (i czekamy, kiedy sami
zamieszkamy w kamienicy), ale oni nie mają specjalnego wątku romansowego, a
przynajmniej nie opisanego. I to niepowetowana strata, bo to byłby ten wątek
romantyczny w Lalce, który my byśmy lubili. A
tak to dupa. Wszystkie inne są męczące.
Doceniamy Wokulskiego, oczywiście, ale nikt nie powie, że on nie jest męczący. Należy więc do tego typu romansów, co Pani Bovary, rzekłabym, antyzwiązkowych i
dbających o zmniejszenie przeludnienia na świecie.
7. Cierpienia młodego Wertera
Niesamowicie
doceniamy tę książkę! Jak to się udało, że krótka książeczka z nudną fabułą, o emocjonalnie męczącym kolesiu, który zakochał się we własnych fantazjach o
zakochaniu (dzisiaj byśmy rzekli, że trochę przegryw) i przez to się zabił
stała się czymś, o czym się i dzisiaj mówi, myśli, kłóci, maluje,
do czego się nawiązuje i przeżywa po raz kolejny, tworząc z tego tekstu
prawdziwy mit, opisujący wiele innych sytuacji i będący prostym hasłem
odwołującym do wielu motywów,
fabuł i emocji.
Ja Wertera strasznie szanuję, mimo że raczej nie przeczytam go
drugi raz – zauroczyła mnie wrażliwość bohatera i jego postrzeganie świata.
Czytajcie go, koniecznie czytajcie, bez uprzedzeń i heheszków, jeżeli macie ambicję patrzenia na kulturę
nieco szerzej.
8. Nagroda specjalna – Tadeusz Konwicki.
Jedyne czytane przez nas po szesnastym roku życia książki, w których omijaliśmy skrzętnie opisy erotyczne, to właśnie książki Tadeusza Konwickiego, który zasłużył sobie u nas na miano najbardziej niesmacznej erotyki klasyki literatury.
Wiemy, że mało kto się z nami zgodzi, szczególnie że wielu z Was pewnie miało szczęście lub nieszczęście czytać Grey'a lub inne podobne policzki smakowi powszechnemu. Nie spodziewaliśmy się jednak, że na studiach będziemy mieć taki problem jak omijanie w książkach scen erotycznych (tata byłby dumny).
Wpis
ten zaczęliśmy prawie miesiąc temu, gdyż była to praca niezwykle odpowiedzialna
i zmuszająca do przypomnienia sobie tych wątków, które zazwyczaj szybko
w książkach zapominamy albo wręcz pomijamy.
Próbowaliśmy znaleźć jakąś książkę, która miała po prostu sympatyczny wątek
romantyczny, i nam się nie udało, dawajcie w komentarzach swoje propozycje. To
niemożliwe, żeby w klasyce były same dziwne/toksyczne miłości!
A wpis
ten dedykujemy niektórym naszym
znajomym, którzy nam poniekąd i
nieświadomie podrzucili temat i klimat – i oni już wiedzą, że o nich mówimy :P
*
Jest. Nie mieścimy się tam nawet z własną wybujałą wyobraźnią, co skutkuje
regularnymi snami o spadaniu z różnymi
skutkami na jawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz