Jesteś studentem. Wysiadasz z pociągu z wielką walizą, która przez najbliższy miesiąc ma stanowić cały twój życiowy dobytek, i czujesz się jakbyś co najmniej wychodził na ląd w Australii. W XIX wieku. Jeszcze nie doszedłeś do akademika, a już masz ochotę dzwonić do matki z pytaniem, jak uruchamia się pralkę, do przyjaciół z pytaniem, kiedy to znowu spotkacie się na piwie w waszej starej grupie (spoiler: nigdy) i na telefon zaufania z pytaniem, jak przeżyć za 200 zł miesięcznie, i jak to nie udzielacie takich porad.
Przede wszystkim jesteś jednak człowiekiem kulturalnym, do
tego z małej wsi, a więc przez lata odcięty od kultury innej niż ta dostępna w
internecie (i w gminnym domu kultury, więc generalnie tańczenie, robienie
ptaszków z papieru i granie Maryli Rodowicz masz w małym placu). Wreszcie
znalazłeś się w mieście, mieszkasz tu na stałe, masz masę wolnych wieczorów
(przynajmniej na razie tak myślisz) i możesz CHŁONĄĆ kulturę jak jakiś
jamochłon 24/7 we wszystkich dostępnych miejscach.
Jesteś pełen entuzjazmu, który jednak mija niespodziewanie
wraz z poznaniem obleśnych typów z twojego składu w akademiku, powąchaniem
tego, co Erasmusi właśnie pichcą we wspólnej kuchni i uświadomieniem sobie, że
bladego pojęcia nie masz, gdzie chcesz iść w pierwszej kolejności na tę całą
kulturę.
Skursywieni dwa razy przechodzili już przez proces kulturalnego oswajania miasta, gdyż są
bytem z małej wsi, bardzo wsi nielubiącym i ze wsi uciekającym. I dzisiaj
opiszemy i doradzimy, jak wykorzystać potencjał kulturalny miasta, jak nie być
ignorantem, jak nie mieszkać 20 lat w jednym mieście i nie wiedzieć o wielkim,
europejskim festiwalu, który się w nim odbywa, jak nie nudzić się w domu i jak
zgadnąć, czy do danego teatru trzeba ubrać się elegancko.
Polecamy i mieszczuchom, i przyszłym mieszczuchom, i
studentom, i zupełnie nie studentom, właściwie wszystkim, też tym, którzy
należą do przerażającej dla mnie grupy ludzi niekorzystających z kultury.
Załóżmy więc, że nasz student to totalna czysta karta,
człowiek co raz był w filharmonii z klasą i było nudno, zupełnie nieuświadomiony
odnośnie tego, co go w kulturze interesuje, i chcący spróbować wszystkiego jak
głodny student na weselu (a jednocześnie ustrzec się przed przeładowaniem i
negatywnymi skutkami dla żołądka). Od czego zacząć?
1. Od wyjścia z domu! Nigdy jeszcze nie wynaleziono lepszej
metody poznawania miasta, jak zgubienie się w nim. Miasta, osiedla, parku,
czegokolwiek! Wstajesz, wychodzisz, idziesz i czytasz absolutnie wszystko, co
widzisz. Napisy na budynkach, znaki drogowe, nazwy urzędów, bazgroły na
ścianach. Starannie kodujesz sobie w głowie położenie wszystkich bibliotek,
teatrów, oper, pubów i dziwnych miejsc z których dolatuje muzyka. Wszystko się
przyda! Idąc na uczelnię, do sklepu czy do fryzjera też nie łap pokemonów,
tylko rozglądaj się uważnie. Odkrywanie miasta to moje hobby, i mogłabym mówić
godzinami o tym, ile to niesie pożytku, ale ograniczę się do wspomnienia, że
przez mój chodzony tryb życia poprzednie miasto znałam lepiej niż jego rdzenni
mieszkańcy – też pod względem kulturalnym.
2. Internet to jednak rzecz podstawowa, więc na niej skup
swoje siły poszukiwawcze. Obserwuj
fanpejdże wszystkich pubów i kawiarni, w których byłeś albo które wpadły ci w
oko. Często organizują koncerty, spotkania, festiwale kawy, kursy robienia
kawy, kursy czegokolwiek. Szczególnie te hipsterskie miejsca, do których chodzą
dziwnie ubrani ludzie, je obserwuj zaciekle. Takie miejsca też bardzo chętnie
przyjmują ulotki z teatrów, galerii itp., które skrzętnie co miesiąc zbieraj i
przeglądaj. Patrzenie na ulotki i sprawdzanie, co to ze zespół będzie grać na
tydzień, może zaowocować nową muzyczną miłością, pamiętajmy.
3. Na szczęście na fb można przestać obserwować znajomych,
bo inaczej mogłyby ci umknąć różne fajne wydarzenia; na wszelki wypadek jednak
zostaw sobie kilku bardzo interesujących znajomych z twojego miasta i bacz na
to, na jakie wydarzenia chodzą i co piszą.
4. Myślę, że każde miasto ma swój biuletyn w rodzaju
poznańskiego Afiszu, czyli wyboru ciekawych wydarzeń kulturalnych. Jak to
znaleźć? Oczywiście w internecie, zacznij od przeglądania oficjalnych stron
urzędu miasta, a znajdziesz na pewno. Miasto finansuje sporo instytucji,
muzeów, galerii, przeważnie tych największych, musi więc też je reklamować.
Możesz też fizycznie zacząć od znalezienia Centrum Informacji Turystycznej albo
czegoś takiego, co przeważnie ma mnóstwo ulotek o różnych wydarzeniach
kulturalnych. W Poznaniu jest koło Empiku na placu Wolności i odwiedzam je co
miesiąc, żeby porwać Afisz i kilka innych ładnych rzeczy. Do tego strony
internetowe, np. kulturapoznan.pl czy wydawnictwa papierowe, jak „IKS”.
5. Znajdź osiedlowe centra kultury oraz To Jedno Największe,
Które Wszystkimi Rządzi... No dobra, po prostu różne centra kultury, bo one
wcale nie są hierarchiczne. W Poznaniu największe, miejskie, jest CK Zamek i
jest prawdziwym molochem pod tym względem (nie wiem jaki adres, ale trudno go
NIE zauważyć, jak jest kurcze w zamku). W Bydgoszczy to MCK na uliczce w bok od
Dworcowej. Osiedlowe też są czasami warte uwagi, bo miasta mocno kładką nacisk
na ożywienie kulturalne dalszych dzielnic. Nie wiem, jak jest na odległych
blokowiskach, ale np. na Jeżycach jest serio fajnie (Dom tramwajarza na
Słowackiego).
6. Znajdź wszystkie teatry i wpisz w kajecik. Dorzuć operę,
filharmonię, akademię muzyczną i bibliotekę. To są newralgiczne miejsca do
obcowania z kulturą tak zwaną wysoką, a przynajmniej miejsca, które zawsze
warto wypróbować. Poczekaj, aż w którymś będzie coś naprawdę interesującego i
taniego, wbij się do wolontariatu, poszukaj odpowiednich znajomości, chodź na
przesłuchania dla statystów, siadaj na najbardziej odległych balkonikach za
pięć złotych od osoby i ogólnie wydębiaj darmowe bilety jak się da. Nigdy bym
nie zaczęła chodzić do teatru, ani zapewne nigdy nie byłabym w operze, gdyby
nie przypadkowo zdobyte bilety za darmo, kombinowanie i znajomości. Przy
odrobinie zainteresowania nie jest to wcale kultura tak droga.
7. Jak uniknąć przypału i pójść odpowiednio ubranym do
teatru? W Bydgoszczy sprawa była prosta, bo był jeden teatr, i z założenia chodziło
się elegancko (żeby potem śmieszkować, że było to silnym kontrastem wobec
nieeleganckich rzeczy, które działy się na scenie). W Poznaniu nagle odkryłam
kilka teatrów. Najprościej iść zobaczyć, jak wygląda widownia zbierająca się na
chodniku przed spektaklem, ale jeżeli nie masz żyłki detektywistycznej, patrz
po wielkości teatru i cenie biletu, jak i po tym, czy jest we własnym budynku,
czy też na strychu czegoś innego. Małe i tanie sceny przeważnie są w Poznaniu
nieeleganckie (U Przyjaciół, Ósmego Dnia), wielkie natomiast, takie jak Teatr
Nowy czy Narodowy, eleganckie. Oczywiście
nie jest to święta zasada, tylko taka, którą stworzyłam na swoje potrzeby, bo
nienawidzę być ubrana elegancko).
8. Blogi o kulturze w danym mieście, strony na facebooku,
takie rzeczy. Tutaj akurat się nie znam, ale napisanie na grupie dla studentów
pierwszorocznych pytania o fajne puby z odpowiednią muzyką zaowocowało kilka
lat temu kilkoma spoko miejscami i nową znajomością.
Czyż to nie piękne, że w dzisiejszych czasach otwierają się przed
nami takie perspektywy, takie możliwości, żeby zachłysnąć się miastem, żeby żyć
w nim naprawdę, a nie tylko hodować frustracje, kursując od uczelni, przez
biedrę do domu? Żyjmy, obcujmy, twórzmy – no i poznawajmy.
Wpis powstał dzięki uprzejmości mojej współlokatorki, która akurat wyjechała na weekend i mogłam spokojnie używać jej fotogenicznych instrumentów. Pozdro Slasia!
Wpis powstał dzięki uprzejmości mojej współlokatorki, która akurat wyjechała na weekend i mogłam spokojnie używać jej fotogenicznych instrumentów. Pozdro Slasia!
prywata
Auć, dopiero co kupiłam telefon z takim aparatem, żeby się dało robić zdjęcia, a już mój laptop dochodzi do momentu, w którym robienie czegokolwiek w programie graficznym zajmuje godziny. Serio, zaczęłam słuchać podcasty czekając, aż cokolwiek się załaduje. Chyba czas nauczyć się rysować. Albo rzeźbić. Jak w kolejnych wpisach zobaczycie rzeźby z plasteliny to już wiecie, dlaczego.
Drugie auć - czytam o wiele szybciej niż piszę i mam tyle książek w kolejce, że nie wiem, jak Wam je wszystkie przedstawić. Chyba zacznę od daty wydania. W kolejnym odcinku: prawdopodobnie "Opowieść podręcznej".
***Tradycyjnie zapraszam na facebooka i instagrama, a lubimy czytać macie na pasku bocznym, powodzenia***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz