Bez przeklinania
Niedawno stuknęło mi 100 fanów bloga na fejsbuczku. Nie będę
pytać, ilu z tych, co lajkują, naprawdę czyta wpisy, ale i tak uważam to za
pierwszy kroczek do stworzenia blogowego imperium czegoś, co warto
czytać i pisać. Zainspirowało mnie to do napisania zupełnie pod publikę
dziesięciu czytelniczych i kulturalnych faktów o mnie, żeby dać Wam coś do
pośmiania się :P.
1. Jestem wielką fanką Star Treka. Oraz Star Treka
przerobionego autorstwa Dema (patrz - youtube).
Obecnie oglądam STO oraz ST animowanego i mam ubaw po pachy, szczególnie przez te pucle
słodziutkie (zdjęcie pucla). Dzień, w którym P. pokazał mi Star Treka przerobionego był dniem chwały i
radości, od tego czasu do mojego zasobu słownictwa dołączyły „kultowe teksty ze
Star Treka”. Za każdym razem, jak uda mi się umieścić sformułowanie ze Star
Treka w pracy pisemnej na studia czuję, jak dostaję +100 punktów zajebistości i wyobrażam sobie taką
scenę przy oddawaniu prac:
Doktor (wzruszony patrzy na prace): Czy ta praca... była
inspirowana Star Trekiem Dema?
Ja (przypał na twarzy): Tak...
Doktor: To niesamowite! Dostaje pani piąteczkę od razu do
usosa bez egzaminu ustnego i nie musi pani czytać „Nad Niemnem!”
(Padamy sobie w ramiona jako świeżo odnalezione bliźniaki
duchowe.)
Kurtyna
O te pucle mi chodzi. Źródło |
2. Moim ulubionym
tomikiem wierszy są „Kwiaty zła” – punkty za włosy, a ulubioną poetką Urszula
Zajączkowska (od niedawna). Wcześniej ubóstwiałam Herberta i Baczyńskiego. W obrębie moich zainteresowań
są też Kochanowski, Miciński, Tetmajer i Korab Brzozowski.
3. Ile czytam słów na minutę? Liczyłam, ale zgubiłam wyniki. Chyba około 540, bo
to mam zanotowane na parapecie. Ogólnie czytam szybko, trochę przez doświadczenie, trochę przez
przymus bezpośredni stosowany przez studia.
4. Praktycznie bez przerwy słucham muzyki, też do czytania i
drzemek – ale nie piszę Wam o tym, bo nie chcę bezcześcić świetnej muzyki moimi
słabymi opisami. Romansowałam już praktycznie z każdym gatunkiem muzycznym,
więc trudno mi stwierdzić, który
lubię najbardziej. Jestem równocześnie
muzycznym ignorantem, większości gatunków nie znam i nigdy nie wsłuchuję się w teksty, jeżeli nie są
czystą zajebistością (Lao Che, Księżyc) albo najważniejszą dominantą w
kompozycji (Świetliki, Kaczmarski). Wolę muzykę melancholijną niż wesołą, energiczną
niż wesołą, depresyjną niż wesołą, i stanowczo bardziej wolę piosenki o
depresji niż o byciu wesołym.
5. Jestem spoileroodporna. Żadna fabuła nie jest dla mnie tak
ważna, by poznanie jej zawiłości zniechęciło mnie do książki. Jakoś tak mam, że
od wydarzeń bardziej interesują mnie słowa i sposób ich układania. Dzięki temu mogę
czytać dzieła złożone głównie
z monologów
wewnętrznych bohaterów,
poematy dygresyjne i książki, które
nie mają zakończenia albo są zlepkiem dziesięciu różnych książek bez zakończenia... I tak
dalej. Dodatkowo spoilery momentalnie zapominam. Wadą jest to, że nie zawsze
pamiętam o tym, jaką ludzie mają fobię na tym punkcie, więc o sławnych filmach
czy modnych książkach w ogóle
nie rozmawiam, żeby się na mnie wszyscy nie darli (a przeważnie i tak nie ma o
czym rozmawiać).
6. Nie jestem
najlepsza ze składu komputerowego ("Czemu Ta Ramka Tak Dziwnie Leży?"
i "Dobra, Usuniemy I Udajemy, Że Tego Nie Było" to moje ulubione
przeboje na zajęciach) i nie wiążę z tym zawodem przyszłości, ale budzi we mnie
mnóstwo pozytywnych
emocji. Na wszystkich bogów,
nie ma nic bardziej ekscytującego i zadowalającego niż widok ładnie wlanego
tekstu, porządnie wyznaczonych marginesów i dobrze, estetycznie ustawionych ilustracji. Które dodatkowo sam zrobiłeś i
możesz w każdej chwili pozmieniać, żeby było jeszcze bardziej zajebiście.
Najgorsza robota – ręczne usuwanie wdów i bękartów,
czyli przestawianie tak tekstu, żeby nic nie wisiało i wyglądało ładnie – to
moje ukochane zajęcie. Mogłabym tak doprowadzać tekst do perfekcji godzinami,
dajcie mi tylko kawę i muzykę! Korekta nie budzi takich emocji.
7. Rodzice czytali mi od małego, książek mieliśmy w domu
więcej niż... czegokolwiek innego, zanim nauczyłam się czytać, używałam ich
jako budulca i gapiłam się na okładki i ilustracje. Wychowywałam się na
Robinsonie, Tomku Wilmowskim, Stasiu Tarkowskim, Muminkach, Hobbicie i
encyklopediach. Nienawidziłam Kubusia Puchatka. Lubiłam okładkę „Czarnej księgi
komunizmu”. Jeżeli gdzieś szukać korzeni mojej fascynacji designem książki i
moich dziwnych wyborów
lekturowych, to zapewne w tym wychowywaniu się wśród książek. Do studiów czytałam głównie książki, które mieliśmy w domu, gdyż do biblioteki
były dwa kilometry (rowerem), i była to do bólu typowa wiejska biblioteka.
8. Ale czytać nauczyłam się wtedy, kiedy wszyscy - jako
sześciolatka, w zerówce,
i wcale nie byłam w tym za dobra. Ogólnie rzecz ujmując, nigdy nie miałam predyspozycji do bycia
geniuszem. Mam raczej głębokie predyspozycje do zapamiętywania bzdurnych faktów i zapominania tych
ważnych.
9. Moimi ulubionymi bohaterami książkowymi są... najpierw
praktycznie wszyscy bohaterowie sagi o Tomku Wilmowskim (to prawdopodobnie
najważniejsze książki w moim życiu). Potem niejaki Florian, żołnierz
napoleoński ("Huragan", Gąsiorowski), w gimnazjum Kmicic (nadal
kocham), Bohun i Samuel Vimes ("Świat Dysku", Pratchett). Potem nie
umiałam już aż tak kochać książek i bohaterów, aczkolwiek mam słabość do Konrada ("Dziady") gdzieś
od liceum (byłam straszliwym romantykiem) po czasy współczesne (nie bez powodu mój ulubiony rozmaryn nazywa
się Conradus). Nawet pisanie o tym gałganie pracy na studia mnie nie
zniechęciło.
10. I egzamin gimnazjalny, i maturę rozszerzoną napisałam
powołując się na książki Pratchetta. Wyszło przypadkiem, ale jestem z tego
niebywale dumna. Dobra książka jest dobra zawsze i zostaje na zawsze. (Na
gimnazjalnym opisywałam Vimesa jako kogoś, kto zachował się bohatersko, a na
maturze pisałam bodajże o światach alternatywnych i wspomniałam o teorii dwóch nogawek spodni.)
Najfajniejsze w takich wpisach jest to, że przeważnie w
komentarzach ludzie piszą jakiś dziwne rzeczy o sobie, bardzo więc Was zapraszam
do takiej działalności!
Postaram się rzucić nowy wpis jakoś w niedzielę, ale nie mogę
obiecać, bo będę na Polconie <3
ps. chyba dało się zauważyć, że odkryłam nowy program do robienia ze zdjęć potworów. Czego to nie zrobi bloger pozbawiony aparatu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz